przejdź do głównej treści
Rectangle Copy 2 Created with Sketch.
Oval Copy 5 Created with Sketch.
Oval Copy 9 Created with Sketch.
Rectangle Copy 33 Created with Sketch.
Rectangle Copy 4 Created with Sketch.
Rectangle Copy 19 Created with Sketch.
Rectangle Copy 6 Created with Sketch.
Rectangle Copy 31 Created with Sketch.
Rectangle Copy 35 Created with Sketch.
Oval Copy 6 Created with Sketch.
Rectangle Copy 3 Created with Sketch.
B Created with Sketch.
W Created with Sketch.
A Created with Sketch.
Drugie spotkanie Studia mistrzyni pod hasłem Nagi Nerw – 30 stycznia 2020

Drugie spotkanie Studia mistrzyni pod hasłem Nagi Nerw – 30 stycznia 2020
02/01/20

Agata przyjechała z Foką
Ala Savashevich pokazuje swoje szkice w filcu
Od lewej: Przemek Piniak, Joanna Rajkowska, Ala Savashevich, zdj. A. Mituś

Drugie spotkanie Studia Mistrzów a zarazem pierwsze spotkanie składu Studia Mistrzyni odbywa się znów w galerii Studio BWA Wrocław. Poznajemy się. Każdy z artystów ma swój czas, ale tak naprawdę, jest to ciągle czas prezentacji, czasem rozmowy. Niektórzy ryzykują małe performansy.

 

Ala Savashevich przynosi uszyty przez siebie filcowy kostium, łączący w sobie elementy spuścizny monumentalnych pomników właściwych dla krajów postsowieckich i kojarzącego się z kobiecością miękkiego ubraniowego materiału. Pojawiają się głosy dyskusji pomiędzy uczestnikami. Dyskutujemy o mocnych pracach Vktorii TofanMarianki Grabskiej, oba są o wyobcowaniu komunikacyjnym, pierwszy mówi o obcości przez pełen przemocy atak na materialną wręcz granicę, którą jest niezdolność do wyrażenia siebie, drugi jest metaforą bezradności wobec niemożności znalezienia słowa, które wyraziłoby doświadczenie utraty dziecka. Kolejna dyskusja wobec problemu translacji skupia się na  imponującym riserczu Dominiki Macochy wokół historii żydowskiej karczmy, którą w jakimś kabalistycznym procesie planują razem z Joanną zmienić w cukier.

 

Zmagamy się też z wątpliwościami Katki Blajchert, która szuka wyjścia z postartystycznego formatu w którym uwięził ją sukces “Ciach Fryzjera”, chce szukać formy, dzięki której dokona syntezy problemu, nad którym pracuje. Agata Siniarska jest w Studiu z Foką, pieskiem, którego adoptowała pół roku temu we wrocławiu we Wrocławiu, kiedy prowadziła kurs choreograficzny w ramach wystawy “Wszyscy spotkamy się w tym samym miejscu”. Opowiada o projekcie detektywistycznym, w którym poznanie prowadzi do odkrycia własnej zbrodniczości. Trochę taka, za przeproszeniem, “Zbrodnia i kara” tylko na planie “Wycinki” z użyciem środka jakim jest własne ciało. Zastanawiamy się wszyscy nad możliwościami transmisji międzygatunkowego doświadczenia przez ośrodek ruchu. Takie międzygatunkowe tropizmy.

Irmina Rusicka zmienia plany. Ttłumaczy też nieobecność Kaspra Lecnima, który na chwilę nagle znika z projektu, ma inne wystawy i zobowiązania, co ujawnia na chwilę prawdę o zawodowych kulisach pracy młodych artystów. Trzeba wybierać priorytety. Irmina również porzuca pierwotnie zgłoszony, ryzykowny plan wchodzenia w buty Piotra Szczęsnego, ofiary samospalenia pod warszawskim PKiN, i proponuje bardziej uniwersalny projekt pracy nad figurą kozła ofiarnego, obiektu zbiorowego przeniesienia emocji, uwolnienia od poczucia winy w imię nowej społecznej integracji. Irmina chce opracować obiekty-maski z metalu. Trudność stanowi znalezienie odlewni, która przygotuje rzeźby w oparciu o prototypy wykonane w technologii druku 3D. Z Mateuszem Kowalczykiem też sprawa w sumie nie jest prosta. Jego pomysł mediowania ludowej organicznej rewolucji przez projekt uprawy legalnych konopi ma sporo punktów, które od razu rzucają wyzwanie instytucji tak uwikłanej w nietypowe koalicje przestrzenne jak BWA Wrocław Główny. Trzeba będzie znaleźć przestrzeń w kontekście galerii na legalną uprawę. Może być problem.

Przemek Piniak znowu serwuje nam pokaz swojej performatywnej integralności. Każde jego słowo jest jak dźgnięcie patyka w błoto klepiska, o którym opowiada. To bardzo literacki projekt, a jednocześnie performatywny, w sensie w którym o performatywności pisała Eryka Fischer-Lichte, “destabilizujący granicę pomiędzy tym co dla nas naturalne i rzeczywiste, a tym co umowne i zmyślone”.

 

W pewnym momencie głos zabiera Daniel Kotowski, to znaczy właściwie głos odbiera, bo gdy siadamy razem przy komputerze, na którego ekranie pojawia się jego migowa tłumaczka, zapada kompletna cisza i wszystkich ogarnia wielkie skupienie. Zdajemy sobie sprawę, jak wiele tracimy gdy wszyscy mówią na raz i jak wiele zyskujemy, kiedy wszyscy na raz słuchają.

Stosunkowo prosta sprawa jest z pomysłem Magdaleny Romanowskiej. Od początku Joanna ma wiarę, że to jasna koncepcja, oborywacz granic to maszyna która przemówi przez swoją materialną prostotę i funkcję. Równie prosta sprawa jest z bardzo prostym i bezpośrednim projektem Pauliny Pankiewicz. Będzie biegać jako przewodniczka z grupą niewidomych osób, żeby “pokazać im pejzaż terenu”, namalować g ich doświadczeniem za pomocą ich ciał. Jeszcze nie wiadomo jak to pokazać.

Trudniejsze z emocjonalnego punktu widzenia, wydaje się, zadanie jakie ma przed sobą Kamila Kobierzyńska, zafascynowana techniką wokalną “białego śpiewu” typową dla muzyki ludowej, bogatszą harmonicznie od muzyki operującej skalą tonalną. Kamila chce użyć tej techniki, wraz z wyjątkową historią związaną z kulturą pamięci oralnej przechowywanej w jej wytworach, piosenkach, śpiewkach, kołysankach i zderzyć ją z historią okrucieństw, której ofiarą pada w czasach konfliktów ludność cywilna. Jej tworzywem jest głos wydobywany przez chór ciężarnych kobiet.

Jakub Jakubowicz, rzeźbiarz nagradzany za lapidarne ujęcia problemów związanych z pamięcią i jej przeniesieniem, chce spotkać się z potomkami powojennych przesiedleń. Podobnie jak we wcześniejszych projektach artysty są to byli mieszkańcy łemkowskiej wsi Wólka, w pobliżu której się urodził, oraz ich potomkowie, których przesiedlono do ukraińskiego miasta uzdrowiskowego – Truskawiec. Zadaniem które artysta stawia przed sobą w ramach pracy nad projektem jest zbadanie uzdrowiska (kiedy będzie to możliwe) i znalezienie spójników pomiędzy Wólką, a Truskawcem.

Idealną klamrą dla całości wydaje się projekt, o którym opowiadają Pamela Bożek i Paweł Błęcki. Nazywa się Biuro Wspólnych Aktywności, czyli nowe rozwinięcie dla skrótu BWA, symbolu wystawiennictwa sztuki współczesnej ujętego w instytucjonalne ramy. Często wciąż kojarzy się ono z konwencjonalnymi rozwiązaniami, siłą rozpędu realizowanymi podczas produkcji wydarzeń artystycznych. Efektem są kosztowne scenografie, liczne druki promocyjne, katalogi, które nie zawsze skalkulowane są pod względem potrzeb i zainteresowań odbiorców a nawet pod względem rynkowym i dystrybucyjnym.

 

Na przestrzeni dwóch dni dyskutujemy o poszczególnych projektach. Jest ciągle trochę jak w klasie. Pada pomysł, by kolejne spotkanie odbyło się w jakiejś przestrzeni wyłączonej z heterotopicznych uwarunkowań instytucjonalnych. Umawiamy się że kolejne spotkanie będzie na Kaszubach, gdzie babcia Kasi Hołdys opiekuje się kolonią rodzinnych domków. Każdy ma zabrać śpiwór.

Ten serwis korzysta z cookies Polityka prywatności